Forum PROSEKTORIUM Strona Główna


FAQ Szukaj Użytkownicy Profil

 RejestracjaRejestracja   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
Miasteczko Szczęście, część II

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PROSEKTORIUM Strona Główna -> Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
STINGK

Administrator


Administrator
Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Nie 2:16, 07 Sty 2007    Temat postu: Miasteczko Szczęście, część II

CZĘŚĆ I Arrow http://www.prosektorium.fora.pl/viewtopic.php?t=91&start=0&postdays=0&postorder=asc&highlight=

Po całonocnym bankiecie musiałem się wyspać. Obudziłem się dość późno. Jesienne słońce weszło do mojej sypialni. Przetarłem oczy i spojrzałem na zegar, wiszący na ścianie, była 15:24. Jezu, ale mnie głowa boli – pomyślałem. Czułem, jakby mój mózg miał zaraz przebić czaszkę i wyskoczyć na zewnątrz. Leżąc na łóżku, po przebudzeniu, zawsze przez dobre kilkanaście minut myślałem o różnych sprawach: o tym czemu tak naprawdę moje książki tak dobrze się sprzedają, czemu nie mam żony, ani chociaż dziewczyny, rozmyślałem o sytuacji w Iraku i o niepotrzebnej wojnie, która tam się toczyła. W końcu przypomniałem sobie o mężczyźnie w czarnym płaszczu i kapeluszu, który mi się przedstawił, wciąż odbierałem to niecodzienne spotkanie, jak jakąś wizję, halucynacje.

Naprzeciwko mojego łóżka stał telewizor. Na nocnym stoliku zawsze kładłem pilota, więc zacząłem go szukać. Otworzyłem szufladę i znalazłem w niej, oprócz pilota, mapę, która zeszłej nocy, nie wiedzieć skąd, trafiła do mojego schowka samochodowego. A teraz – nie wiedzieć skąd trafiła do szuflady nocnego stolika. Super – powiedziałem sam do siebie, poczym wstałem z łóżka, wyciągając się jeszcze na stojąco. Nie ukrywam, miałem tego ranka lekkiego kaca i bolały mnie wszystkie kości, no i głowa… głowa bolała mnie strasznie. „Wtoczyłem” się do kuchni w poszukiwaniu jakiś płynów bezprocentowych. Otworzyłem lodówkę, a tam stał ON – sok pomarańczowy w kartoniku. Bez chwili namysłu wlałem w siebie zawartość kartonika. Poczułem ulgę, aż do momentu kiedy zadzwonił telefon. Ból głowy powrócił ze zdwojoną siło. Jezuusss – stęknąłem i złapałem się za głowę, po czym zacząłem poszukiwanie telefonu, który musiał być gdzieś w mieszkaniu, bo inaczej nie słyszałbym dzwonka. Po chwili poszukiwań odniosłem sukces – słuchawka znaleziona (całe szczęście, że mam aparat bezprzewodowy. Przystawiając słuchawkę do ucha nie zauważyłem, że robię to odwrotnie. Poprawiłem to zaraz i odebrałem.
- Słucham – mój głos przypominał krakanie kruka, niż ludzki głos.
- Cześć, Michałku, wiesz kto mówi? – zapytał dobrze znajomy mi głos.
- Tak, ciociu. Wiem kto mówi – odparłem, a mój głos zaczynał brzmieć normalnie.
- Dziś w nocy odszedł Twój dziadek – ciocia Halina zaczęła szlochać do słuchawki, a ja usiadłem na łóżku.
Nie mogłem nic powiedzieć, jakby mnie zatkało. Całe życie byłem bardzo związany z dziadkiem. Byłem jego ulubionym wnukiem. Bardzo go kochałem, a teraz go nie ma. Moje milczenie trwało chyba długo, bo moja ciotka się zaniepokoiła.
- Jesteś tam? – spytała.
- Tak ciociu, jestem – odpowiedziałem, ale nie miałem ochoty na konwersację.
- Pogrzeb odbędzie się za trzy dni – oznajmiła ciotka i pożegnała się.
Mimo, że nasza rozmowa dobiegła końca, a w słuchawce słychać było tylko ciągły sygnał, to ja wciąż trzymałem ją przy uchu, nie mogąc uwierzyć w to, że mój ukochany dziadek zmarł. Z początku nie przyjmowałem do siebie tej myśli.

Było około godziny dwudziestej drugiej. Wreszcie się trochę otrząsnąłem. Postanowiłem zrobić małe zakupy, lodówka świeciła pustkami, jak to zwykle często u mnie bywało. Wyszedłem z mieszkania, a na klatkach schodowych jak zwykle ciemno, znowu coś się w instalacji popsuło i trzeba schodzić „na ślepo”. Długo trwało zanim dotarłem do drzwi wyjściowych. Przed klatką rozejrzałem się w koło. Nagle zobaczyłem na chodniku chłopca, który stał do mnie tyłem i się nie ruszał. Mógł mieć co najwyżej sześć lat, więc jego obecność o tej porze zdziwiła mnie. Podszedłem do niego, myśląc, że może się zgubił.
- Hej, mały – chwyciłem go za ramię i odwróciłem przodem do siebie.
Obraz jaki zobaczyłem przeraził mnie. Twarz chłopca była cała we krwi, na jego głowie dostrzegłem ranę. Odruchowo wykonałem krok w tył. Chłopiec spojrzał na mnie, uśmiechnął się, a następnie odwrócił i pobiegł w kierunku kontenera na śmieci. Nie zastanawiałem się długo, by ruszyć za nim. Dobiegłem do śmietników, ale nie było żywego ducha. Dzieciak jakby rozpłynął się w powietrzu. Fakt jego nagłego zniknięcia przeraził mnie jeszcze bardziej, niż jego wygląd. Poczułem się tak samo jak zeszłej nocy, kiedy ukazał mi się ten tajemniczy mężczyzna. Zacząłem dopuszczać do siebie myśl, że wariuję. Widzę ludzi, których nie ma – to chyba nie jest objawy charakteryzujące osobę zdrową?
Nie powiem byłem wystraszony, czułem jakby ktoś mi na plecy wylał kubeł zimnej wody. Oczywiście tego wieczora zakupów nie zrobiłem. Czym prędzej wróciłem do mieszkania, zamknąłem się na wszystkie zamki, zasłoniłem żaluzję w oknach, usiadłem w fotelu w salonie i włączyłem telewizor. Czułem, że dzieje się ze mną coś niedobrego, coś co już niedługo miało całkowicie zmienić moje życie.


Minęły trzy dni. Jechałem więc do Golubia-Dobrzynia na pogrzeb mojego ukochanego dziadka. W tym miasteczku spędziłem wiele niezapomnianych wakacji, które do dziś bardzo ciepło wspominam. Jednak czas beztroski się skończył. Jechałem teraz na ostatnie spotkanie z bliską mi osobą. Już prawie zapomniałem o moich „wizjach”, pewnie dlatego, że nie miałem ich już więcej. Było około południa kiedy moje niezawodne BMW dowiozło mnie pod dom dziadka. Większość rodziny była już na miejscu. Wysiadając z wozu zauważyłem kuzyna Piotrka i kuzynkę Anię, którzy wchodzili akurat do starego domku, pamiętającego jeszcze czasy II wojny światowej. Jeszcze nie zdążyłem dobrze wejść do środka, kiedy usłyszałem szept ciotki Barbary:
- Nasz poeta przyjechał – ciotka Barbara nigdy nie darzyła mnie sympatią, to była swego rodzaju zawiść, niepojęta przeze mnie.
- Witam ciociu – odwróciłem się i przywitałem z Barbarą. Próbowałem ugryźć się w język, ale nie udało się. – Ja piszę powieści, a nie wiersze, więc jestem powieściopisarzem, a nie poetą – uśmiechnąłem się, poczym odwróciłem na pięcie i poszedłem dalej.
Za plecami ponownie usłyszałem szept ciotki.
- Zarozumialec.
Nie miałem ochoty kłócić się, a w szczególności w takim dniu jak ten. Poszedłem więc do sypialni dziadka, gdzie stała otwarta trumna. Podszedłem do niej i spojrzałem na dziadka. Wyglądał jak za życia. Chwyciłem go za rękę i poczułem jak po policzkach ciekną mi łzy. Spojrzałem przed siebie, po drugiej stronie trumny stał kuzyn Piotr, który uśmiechał się szyderczo. Przez ostatnie lata mieszkał z dziadkiem w zamian za opiekę. Ja wiem, że nie kochał, go. Nie miał gdzie mieszkać, dlatego wprosił się do starca, tylko po to, by mieć dach nad głową.
Powoli zacząłem odchodzić od drewnianej skrzyni z ciałem dziadka, wtedy podszedł do mnie Piotr i wyszeptał do ucha.
- Wynoś się stąd, śmieciu, to nie miejsce dla ciebie.
- Pozwól, że ja o tym będę decydować – odparłem z irytacją.
W tym momencie podeszła ciotka Barbara, która była matką Piotra i też mieszkała z dziadkiem przez wiele lat. Oboje otoczyli mnie, niczym stado hien, które za chwilę miały rzucić mi się do gardła.
- Wiemy po co tu przyjechałeś i nie licz na to, że pozwolimy, byś dostał choćby stare prześcieradło starego – z nienawiścią powiedziała ciotka Barbara.
- Jak możesz tak mówić, przecież to był twój ojciec – nie mogłem pojąć jak można było być tak podłym.
- Całe życie ten wyliniały staruch widział tylko Bożenę i jej rodzinę. Moją traktował jak swoich służących, nigdy mu tego nie zapomnę – odgrażała się ciotka.
- Na mnie chyba już czas – postanowiłem, że pora się wycofać, żeby nie zaostrzyć konfliktu. – I wiedzcie, że nie przyjechałem tu po żaden spadek. Mam swoje pieniądze i swój majątek. A tak w ogóle, to już niedługo spotka was niemiła niespodzianka… Do widzenia, rodzinko.
Pospiesznie opuściłem dom dziadka, wsiadłem do samochodu i odjechałem. W czasie drogi powrotnej z Golubia do Torunia, postanowiłem, pojechać do miejsca wskazanego mi na mapie. Bez wątpienia potrzebowałem odmiany, zmiany otoczenia.
Arrow


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
KINOLUS

Armia Grozy


Armia Grozy
Dołączył: 10 Paź 2006
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: SZCZECIN

PostWysłany: Nie 9:23, 07 Sty 2007    Temat postu:

Czekam na rozwój wypadków.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PROSEKTORIUM Strona Główna -> Twórczość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
 
Regulamin